Wycieczka klas III do Warszawy!

"WAWA"

Dziewiątego dnia miesiąca, tuż przed rannym wschodem słońca,
Ruszyliśmy do Warszawy,
Pan kierowca bardzo "cfany", obiecywał nam banany,
w "Magdonaldzie" obiad kupić, nawet psa ze skóry złupić,
lecz to tylko obietnice, bo jak przyszło co do czego, to udawał zdziwionego.
Na stacji kawę miał postawić, ale tam też nie raczył się zjawić.
Bez obiadu i bez kawy, dojechaliśmy do wielkiej Warszawy.
Do Centrum Nauki żwawo pobiegliśmy, bo Kopernika ujrzeć chcieliśmy.
W owym Centrum eksponatów co niemiara, począwszy od "starożytnego" zegara,
po wystrzałowego "dancehala".
Czerwonym ferrari pomykaliśmy, a ze śmiechu mało nie pękaliśmy.
Po Centrum przyszła pora na schronisko, choć my woleliśmy iść na DISCO !
O obiedzie lepiej nie wspominać, bo u każdego była kwaśna mina.
O 22 grzecznie spaliśmy i rano wypoczęci byliśmy.
Kolejnego dnia do Sejmu poszliśmy, lecz z Ministrem nie gawędziliśmy.
Premiera Tuska spotkać pragnęliśmy, lecz za szybko się stamtąd zmyliśmy.
Pałac i Stare Miasto, niby ciekawe, lecz my wszystkiego dotykać chcieliśmy,
a od przewodnika zakaz mieliśmy.
Po tych wszystkich atrakcjach Pan Leszek dowiózł nas do Muzeum Powstania.
Do windy szybko pobiegłyśmy i wyjść nie chciałyśmy, ludzi woziłyśmy, lecz ni grosza nie zarobiłyśmy.
Nowe znajomości zawarłyśmy, bo tak ładnie śpiewałyśmy.
I na koniec się okazało, że atrakcji tam niemało i nikomu wyjść się nie chciało.
Najciekawiej jednak w Złotych Tarasach było, każdy biegał jak szalony, rozglądając się na strony,
w prawo, w lewo, góra, dół, bo wszystkiego było w... brud.
Na Karolkową powróciliśmy i co zastaliśmy...?! Bandę Krakowskich chłopaków, co robili z siebie mega buraków.
Do damskich łazienek bezczelnie wchodzili i worek śmieci do pokoju 73 wrzucili.
Jeden okazał się bardzo miły i dobre maniery się w nim pojawiły...
Noc okazała się przebojowa, a rano od niewyspania ciężka była głowa,
całą noc przegadałyśmy o okazjach, które zmarnowałyśmy, nowych ludzi poznać mogłyśmy, lecz za mało czasu miałyśmy.
Spakowaliśmy się prędko, by do Wilanowa zdążyć. Zamek tam bardzo ładny, a przewodnik bardzo zgrabny,
chłopcom w głowie zawróciła, bo to piękna bestia była.
Podróż do domu długa była, lecz Klaudia "dj-ka" czas nam zabiła.
Pani Plewa smacznie spała i Pana Konrada nie pożegnała.
Pani Urbaniak humorem tryskała i kawałami z rękawa równo sypała.
Pani Małgosia "HITy" lubiła i całą paczkę Klaudii wtrąbiła,
lecz Klaudia się nie pogniewała, z przyjemnością więcej by dała.

Swoje wrażenia wierszem spisały - Magda Rusinek i Kinga Maniowszczak IIIC

Więcej zdjęć w galerii